czwartek, 11 października 2007

Zapach jesieni ®

Zapach jesieni

 
 
Za oknem majaczy jesień samotna
Złotych chryzantem nadeszło trwanie
Pogoda już taka dżdżysta i słotna
Listków tęczowych lekkie pląsanie 

Wokół pachnie jesienią złocistą
Świerszcz na polanie występów mniej daje
Wrzosy splątane babim latem
Czerwienią płoną już buków gaje

Słońce już lato pożegnało
Klon zgubił ostatnie listowie
Z  zwiewnym podmuchem jesiennego wiatru
Sucho szeleści leśne sitowie

Mgła łez rosą  łąki przykrywa
Pękają kasztana pożółkłe łupiny
Tak szybko przeszło lato
A my jesiennie sobie marzymy

Wprawdzie jesień zsyła zasmucenie
Czasem nawet serce zacieni
A ja kocham zanurzyć się czasem   

W tej nostalgii i smutku jesieni
  
   

środa, 10 października 2007

Jesienne tęsknoty ®

 Jesienne tęsknoty
  
  
Marzę o Tobie jesiennie
Za Tobą tak wielce odległym
Szukam Cię w nocy ciemnej
W oddali półzmierzch i chłód

Na nowo chcę Twej miłości majowej
Aromatycznej białej konwalii kwiatem
Mimo że jesteś dziś, gdzieś daleko
Na zawsze będziesz mym całym Światem

Stęskniona ramion Twoich uścisku
Ust ciepłych, całowaniem obrzmiałych
Ucieczką  moją jesteś, wszystkim
Przebywam duchem z Tobą całym

Bez końca śnię o Tobie nocą senną
Gdy księżyc jasno mieni się blaskiem
Miłością jesteś ulotnie zwiewną
Gdzieś między nocą, a dnia brzaskiem
  
   

wtorek, 9 października 2007

De facto ®

De facto

I odnalazłam Cię w barwach jesieni
U schyłku dnia się pojawiłeś
Tak długo kazałeś na siebie czekać
De facto zawsze byłeś…

Wrześniową nocą  przyszedłeś
Mgła unosiła się i opadała
Łagodnie kłębiąc się między latarniami
W zziębniętą ziemię zwiewnie wnikała

I delikatnie się tuliła do warg, policzków
Jakby kochanka czułości spragniona
Oplatając miękko chyłkiem
Nagie i drżące wzruszeniem ramiona

Zafalowała liściem jesiennym
Radością dnia, serca szlochaniem
Płacząc ciężkimi kroplami deszczu
 Gorącym serca dygotaniem
 
     

poniedziałek, 8 października 2007

Bogdanka ®

Bogdanka

  
Stąpała łagodnie, spokojnym Barwnym Wzgórzem Snu
Szła po przepięknie kwitnącej połoninie marzenia
Pośród zieleni traw, pieszczonych miękko powiewem losu
Wśród umiłowania szmeru drzew , śpiewu ptaków

Malownicze wzniesienie snu roztaczało tego lata woń bajeczną
Kroczyła tak niezmordowanie podziwiając czar sennej krainy
Słońce ustąpiło miejsca Księżycowi, przywołując gwiazdy
Aby te poprowadziły ją jasną promenadą mlecznej drogi szczęścia

Wieczorny wietrzyk zdawał się szeptać do ucha „kocham”
Pragnąłby powiedziała… przygarnij mnie i powiedź, że będziesz tęsknił
Kiedy mnie już tu nie będzie…kiedyś kiedy nastanie dzień
Gdy będziesz sama i smutna, wtedy o mnie wspomnisz

Więc wtul się we mnie i zaśnij teraz w moich ramionach
Śnij błogo, aż odnajdą Cię wczesne promienie słońca
A poranek okryje Cię delikatnym, czułym tiulem ukochania
Odbierając mi Ciebie…
Byś mogła ofiarować siebie ludziom, tym którzy Cię potrzebują
Pragną, czekając najpiękniejszej miłości

Zaś ja ciepły wieczorny wietrzyk, znów będę wyglądać
Aż powrócisz do mnie spokojnym Barwnym Wzgórzem Snu
I szepnę Ci wtedy do ucha…
Tęskniłem,kiedy Cię tu nie było….