piątek, 6 listopada 2009

Smak porannej rosy...®

  
Stała tak opodal brzasku w środku księżycowych pól 
Jej twarz promieniała światłem dnia 
Taką ją można było zobaczyć 
Z wdziękiem podeszła do niego 
Zdawało się, że unosi się w powietrzu
Mgła z wolna rozstępowała się przed nią 
Jak batyst unoszony na wietrze 
Podeszła do niego i pocałowała delikatnie w milczeniu 
Jej ogniste oczy zajrzały w głąb jego duszy 
I w okamgnieniu odeszła 
Pozostawiając zapach kwiatów i smak porannej rosy
na jego ustach ...