poniedziałek, 14 listopada 2005

Jeśli jutro nie nadejdzie nigdy ®

Noc

Noc ciemna i dobroczynna za oknami
Księżyc srebrny, czarowny wisi na niebie
Ułożył się pomiędzy nikłymi gwiazdami
I patrzy z góry ukradkiem na Ciebie

Ty siedzisz w domu milczący, samotny
Przy blasku świecy, jakże zadumany
Być może to fakt nie zbyt jest istotny
Podchodzisz do okna, rozsuwasz firany

Patrzysz na drzewa posępne, ospałe
Próżne ulice, uśpione domów lica
Barwy o tej porze mroczne, pociemniałe
Posępna wydawać by się mogło okolica

Nagle jakaś moc wzrok na niebo kieruje
Przestrzeń międzyplanetarna Cię woła
Galaktyka szafir nieba w upominku ofiaruje
Migotem urokliwych gwiazd porywać zdoła

Deszcz meteorytów jasność sieje na niebie
Pył kosmiczny garściami wszędzie rozrzucając
Swym nieziemskim urokiem przyciąga do siebie
Świat cały w śnie spokojnym z wolna pogrążając

A kiedy gwiazdę spadającą dojrzysz
I choć na minutę przymkniesz oczy,
Wypowiesz w myślach życzenie, zobaczysz
Ono się spełni jak sen proroczy

Bo przecież noc ma w sobie jakąś magię dziwną
Po trosze srebrną, a po trosze błękitną
Siłę tak kojącą, łagodną, przedziwną
Chodź tak naprawdę jest chwilą nieuchwytną