Nebia
Majową nocą wonną jeszcze pachnie dzień
Mgła poranna ze snu przemiłego się budzi
Słońce ją wita namiętnym muśnięciem warg
Ażeby wyznać uczucie swoje, wielce się trudzi
Brzaskiem delikatnie batystu jej sukni dotyka
Ciepłem serca szepce z czułością do ucha
Powiewem wiatru muska włosów kosmyk
Bezgłosem łąki zielonej myśli jej słucha
Rozgrzewa ją miłością swoją gorącą
Lecz ona raptem zbladła i posmutniała
Zamiast się cieszyć Słońca czuciem
W ciepłych ramionach jego skonała